Chwile, momenty, wspomnienia, czasem widziane jak przez mgłę, innym razem jak gdyby wydarzyły się dosłownie przed chwilą. Zapachy, dźwięki, obrazy, które pozostawiły w nas trwały ślad, zmieniając na zawsze to, kim byliśmy, odciskając w pamięci piętno trwałe niczym blizna. Przypominamy sobie o nich w różnych momentach, niekoniecznie wtedy, kiedy chcemy. "Rok 1990/lato - wakacje nad jeziorem", "Impreza na działkach", "Wesele kuzyna". Albumy, klasery, koperty, pudełka po bombonierkach. Stare zdjęcia, przezrocza, negatywy.

Strona 1 z 2

Moje wspomnienia z dzieciństwa uaktywniają się przez oglądanie starych fotografii, najczęściej przezroczy. Aparat wyciągany był wtedy na specjalne okazje - chrzciny, śluby, komunie, 90. urodziny prababci itp. Wszyscy wtedy byli "szczęśliwi", dobrze ubrani, często sztywni. U niektórych nawet pojawiały się na głowie loczki, po to by zniknąć tuż po imprezie. To wszystko nosiło jednak znamiona paradoksalnej naturalności, bo nikt wtedy nie myślał, że zdjęcia mogą być "ulepszane". A kim był fotograf? Człowiekiem posiadającym tajemną wiedzę o tym, jak obsługiwać super sprzęt do pstrykania. Najczęściej ojciec, wujek, brat, facet, bo w końcu po co kobiecie aparat? Płeć piękna była przede wszystkim tematem zdjęcia albo raczej pierwszoplanowym tłem fontanny, starego budynku, auta, plaży, budki ze smażonym dorszem. Czasem aż nasuwało się pytanie "Czy tatuś faktycznie był z mamusią na tych wczasach w Bułgarii?". A dziś? Dzięki selfie wiedzielibyśmy nie tylko, że tatuś był tam z mamusią, ale również, że te wakacje naprawdę im służyły (dzięki dobrej aplikacji do retuszu).

alt text

Ostatnimi czasy telefon nosimy ze sobą wszędzie (a przynajmniej ja się z nim nie rozstaję). Jego funkcje biznesowe, finansowe, społecznościowe, rozrywkowe, nawigacyjne, multimedialne, edukacyjne i fitnessowe już dawno udowodniły, że nie jest to już wyłącznie telefon w rozumieniu aparatu Bratek wiszącego niegdyś na ścianie każdego wielkopłytowego M-3. To nasz łącznik z całym światem, dzięki któremu nadajemy i odbieramy, jesteśmy świadkami i uczestnikami, twórcami i konsumentami, fotografami i modelami. Kto choć raz stracił telefon, doskonale o tym wie.

alt text

Przy wymianie swoich urządzeń nigdy nie biorę pod uwagę ich wodoodporności, koloru ani wielkości ekranu. To co się liczy przede wszystkim, to jakość wbudowanego aparatu fotograficznego. Zdjęcia robię bardzo często, w najbardziej niecodziennych i nieoczekiwanych momentach. We wszystkich warunkach oświetleniowych, o każdej porze dnia i nocy, bez względu na szerokość i długość geograficzną. Obrazy kadruję, tnę, obracam, usuwam, niektórymi się dzielę, większość zachowuję w telefonie, w chmurze, komputerze.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 1/2015:

Pobierz MyApple Magazyn 1/2015