Twitterowa #niepowaznamatka, instagramowa @sabatinka a w realu zwykła/niezwykła Kinga próbująca ogarnąć dom, pracę, dziecko, męża, psa i siebie. Od zarania dziejów wyznawczyni jabłkowego ekosystemu z nieuleczalnym skrzywieniem w stronę fotografii. Czy zdarzyło Wam się kiedyś, że nie zrobiliście upragnionego zdjęcia bo obiekt uciekł w krzaki, pogoda przepędziła albo prysnął czar chwili? Jej tak. Dlatego z przymrużeniem oka, ale najpoważniej w świecie będzie Was oswajać ze sztuką fotografii mobilnej i bezwstydnie skutecznymi sposobami łapania chwil w obrazy tak, by mówiły same za siebie.
X-Doria Stander dla iPhone X Stander to minimalistyczne, jednak dość eleganckie etui, którego konstrukcja opiera się na metalowej ramie. Akcesorium chroni tył oraz boki iPhone’a X, dla którego zostało zaprojektowane, łącznie z przyciskami włącznika oraz regulacji głośności. Pozostałe elementy (aparat fotograficzny, włącznik wyciszenia, głośniki i gniazdo Lightning) są dostępne poprzez dobrze zaplanowane i wykonane wykroje.
Powiem wprost – to był cudowny rok. Wiadomo, że w każdym są chwile lepsze i gorsze, ale nie, nie – ten miniony był zaje*isty! Najważniejsze, czego mnie nauczył, to pozytywne myślenie, nawet wtedy, gdy wszystko się wali, gdy ma się ochotę schować się do mysiej dziury i zaryglować się serem. Mam na co dzień powyżej dziurek w nosie ludzi twierdzących, że kiedyś było lepiej, że żyło się spokojniej, że muzyka była lepsza, jedzenie zdrowsze, a gadżety, tfu, sprzęt elektroniczny służył nam dziesięciolecia.
Kiedy w końcu nadchodzi ten wyczekiwany moment, w którym dostajemy w swoje ręce wymarzony telefon (oczywiście nie wszyscy podchodzą do tego tak podniośle, zapewne nie np. miłośnicy smartfonów z Androidem - taki żarcik), na pewno jednym z pierwszych elementów jego wyposażenia, o jakim myślimy, jest etui.
Na samym początku dziejów fotografii aparaty nie były pomyślane jako urządzenia dedykowane do przenoszenia z miejsca na miejsce. Duże drewniane skrzynie na chybotliwych trójnogach, z płachtami skrywającymi zgarbionych fotografów, przeszły już do historii. Lata później, gdy aparaty przestały ważyć kilkanaście kilogramów i zdjęto je ze statywów, rolę zaczęła odgrywać szeroko rozumiana przenośność. Od tego momentu to, jak aparat „leży w dłoni” i ergonomia jego użytkowania są jednymi z głównych kryteriów wyboru przez nabywców.
Całkiem niedawno w Muzeum Apple w Pradze miałam okazję przypomnieć sobie premierę pierwszego iPhone’a podczas Macworld w San Francisco. Może podchodzę do takich rzeczy zbyt emocjonalnie, ale gdy zobaczyłam Steve’a Jobsa z iPhone’em w ręku, w moim oku zakręciła się łza. Stał na scenie uśmiechnięty, rozpromieniony, ale z pewnością okrutnie zdenerwowany, trzymając w dłoni urządzenie, które poza wyznaczeniem sposobu, w jaki komunikuje się cały nowożytny świat, zmieniło również podejście do fotografii, by nie powiedzieć, że stworzyło jej nową dziedzinę.
Dyfuzor, to brzmi dumnie. Ale czyżby był to kolejny gadżet do uprawiania fotografii mobilnej? Następne „niezastąpione” lub „rewolucyjne” akcesorium, które trafi do szuflady, kiedy już minie fala uniesienia nad nim? Sceptycyzm jest w kontekście takich produktów wszechobecny, i to całkiem zasłużenie. Mamy przecież dla smartfonów obiektywy wciskane, nakładane, doklejane, piloty, selfie-sticki krótkie i długie, lampy nakładane od góry, od dołu, boku oraz wolno stojące itp. Czy nie za dużo tego? W końcu to fotograf robi zdjęcie, a nie sprzęt.
Mimo mojego zamiłowania do gadżetów spod znaku nadgryzionego jabłuszka i pasji do używania ich w różnych sferach życia (począwszy od fotografii mobilnej, poprzez odważanie składników w kuchni a na sterowaniu podgrzewaczem mleka dla dziecka skończywszy) staram się ograniczać mojemu synowi dostęp do tego typu “zabawek”. Tak jak kobieca torebka jest wg mnie czymś prywatnym i bardzo nie lubię gdy ktoś w niej grzebie, tak też smartfon uważam za coś osobistego i nie daję go nikomu do zabawy. Jednak syn od dawna obserwuje nas, rodziców nieustannie robiących zdjęcia i stara się zrozumieć zasady obowiązujące w trakcie fotografowania, np. to, że nie należy wchodzić przed czyjś obiektyw i dać fotografującemu chwilę na uchwycenie kadru.
MobilePhotoTrip jest już po wizycie w Pradze, czyli pierwszym tripie poza granicami Polski.
Nie będzie to wpis o wyższości fotografii kolorowej nad czarno-białą czy odwrotnie, ponieważ każda z tych technik jest całkowicie odrębna i niezastąpiona w zależności od sytuacji i tego co chcemy utrwalić w kadrze, na co zwrócić uwagę odbiorcy. Z technicznego punktu widzenia zapewne najlepiej byłoby zawsze robić zdjęcie barwne a następnie w razie potrzeby zdjąć z niego kolor, ale co jeśli już patrząc na fotografowaną scenę jesteśmy przekonani, że ów realizm jest nam zbędny? Dlaczego od razu nie pominąć etapu koloru i nie pstryknąć w czerni i bieli kadrując i komponując wyłącznie światłem i jego brakiem? Na takie właśnie okazje chciałabym przedstawić Wam kilka aplikacji do fotografii wyłącznie czarno-białej.
Najnowsza aktualizacja znanej i lubianej w gronie fotografów mobilnych aplikacji Snapseed przyniosła trzy nowości. W wersji oznaczonej numerem 2.17 (dla iOS i Android) otrzymaliśmy filtr “Podwójna ekspozycja” oraz dwa nowe narzędzia: Pozycja i Rozszerz. Przyjrzyjmy się zatem tym nowościom.
Poniżej znajdziecie kilka wyróżnionych przez MyApple zdjęć z mobilnego tripu, który odbył się w styczniu w Toruniu. Zapraszam do odwiedzenia galerii wyróżnionych na Instagramie i oczywiście gratulujemy zwycięzcom!